ŁUKASZ BORYKA – KARPIOWA ZASIADKA ŻYCIA Leave a comment

KARPIOWA ZASIADKA ŻYCIA – WIELKIE KARPIE W OGROMNYCH ILOŚCIACH.


Jak udało mi się przechytrzyć tak wiele pięknych karpi?!

Dzień przed wyjazdem na trzydniowa zasiadkę nie napawał mnie optymizmem ze względu na pogodę. Pakując się wieczorem do samochodu podczas burzy i deszczu zastanawiałem się czy ma to sens? Jechać w taka pogodę pod namiot i to jeszcze z moim pupilem, który z kanapy by nie schodził. Co on mi takiego zrobił żeby go ciągnąć ze sobą. No ale postanowiłem, że trzeba jechać, spróbować swoich sił. Posłuchajcie mojej historii.

DZIEŃ 1
Poniedziałek godz.9:00 wstaje, wyglądam za okno i lipa, pochmurno na maxa i zanosi się na deszcz, ale nic nie poddaje się, śniadanie, spacer z psem i ruszamy na rybki. Po drodze zaczyna kropić deszcz ale po chwili przestaje, dojeżdżam na miejsce. Planem było by usiąść na miejscówce na której byłem w maju, połapałem wtedy całkiem dobrze miedzy innymi padł mój rekord amura 20,2kg plus kilka ładnych karpi. Niestety miejsce okazało się zajęte i trzeba było szybko cos postanowić bo pogoda się coraz szybciej psuła. O 11tej miałem już miejsce wybrane i graty wypakowane z auta. Zaczynałem  rozkładać namiot i zdarzyłem przed deszczem. Wszystko miałem już  poszykowane i około godziny 12:30 trzy zestawy powędrowały do wody. Patrząc na wodę nie zaobserwowałem spławów, wiec  wywiozłem jedna w lewo, druga na środek a trzecia w prawą stronę mojego stanowiska by móc obstawić wszystkie możliwe miejsca. Wszystkie zestawy zasypałem obficie kukurydza z konopią za pomocą mojej łódki zdalnie sterowanej i pozostało czekać na odjazd. Odpoczynek, piwko, grill i czekanie to jedno z udogodnień wędkarstwa karpiowego. Pogoda do bani, wieje, pada, dochodzi godzina 16:00 a tu ciemno się robi, generalnie pogoda pod psem. Chwile przed 18:00 odzywa się środkowy kij i mam pierwsza rybę tej zasiadki 5cio kilogramowy karp, mały ale cieszy i co najważniejsze coś się dzieje. Wywożę ponownie, mija godzina z hakiem i znów środkowa wędka, po holu czuć, że to dobra sztuka. Chwila zabawy i druga rybka ląduje w podbieraku tym razem piękny golec a waga wskazuje 13kg. Szybka sesja i do wody, wywożę ponownie, biorę piwko i pod parasol bo leje jak z cebra i to tak solidnie, ze ostatnia rzeczą, którą chce w tym momencie to kolejne branie bo będzie się ono wiązało z całkowitym przemoczeniem ubrań. Mija kolejne 10 minut i znów roleczka. środkowy kij! W tej totalnej ulewie holuje rybę ok. 10 minut po czym na macie ląduje piękny grubasek o wadze 16,70kg. Mokry, ubrudzony z błota, ale bardzo szczęśliwy, banan od ucha do ucha. Zasiadkę już zacząłem uważać za udana, a to dopiero pierwsza doba i to nie koniec niespodzianek. Niestety z uwagi na to, że na łowisku byłem praktycznie sam zdjęcia jakie wykonałem są bardzo słabej jakości a pogoda mnie nie rozpieszczała więc nie było czasu i warunków na specjalne kombinowanie.  Rybka wraca do wody, wywożę zestaw po raz kolejny i czekam na kolejny odjazd. Mija kilka minut i z lewego zestawu wyciągam karpia o wadze 7 kg. Ok.22:00 kolejne branie jeeeeedzie, jeeeedzie jak wściekły i znowu środkowy kij. Czuje ze ryba dobra, trochę wozi, robi co chce ale walczę. Po malutku udaje się wprowadzić rybkę do podbieraka. Karp piękny, podłużny, jakby rzeczny, co tu więcej mówić super! Waga to 17,10 kg a to już piąta ryba dzisiejszego dnia. Zestaw ląduje w wodzie i powoli szykujemy się do spania. Noc przebiegła spokojnie, był jeden odjazd ale rybka się nie zapięła.

DZIEŃ 2
Wstałem po godzinie 7:00 i totalna zmiana pogody po deszczu ani śladu, przebija się słonko ale wieje całkiem mocno. No nic, przewożę wszystkie zestawy na nowo i czekam szykując sobie śniadanie i kawę. Robi się ciepło wszystko ładnie schnie po dobie w deszczu ale ryba nie współpracuje. Mija godzina, dwie, wiec postanawiam z lewej wędki która nie wypracowała brania spróbować zrobić methodę. Jest ciepło, południe a ryby się spławiają raz z lewej a raz z prawej ale nic nie bierze. I tak kombinuje z ta metoda to mały pellet, to mała kulka i kukurydza ale nic, zupełnie ryba nie zainteresowana. Myślę ze po wczorajszym dniu ona tez potrzebuje słońca i odpoczynku tak jak i ja. Dopiero o 18:00 odzywa się prawy kij a na macie ląduje karp o wadze 10 kilo. Wywożę, mija dosłownie 15 minut i znowu na ta sama wędkę zapina się rybka tym razem mniejsza w granicach 5kg. Zbliża się wieczór godzina 19-20:00 zrobiła totalna cisza nikogo na łowisku i pełen spokój o godzinie 20:30 odzywa się środkowy sygnalizator i wywija z kołowrotka, zacinam i jest siedzi! Zabawa, krótki hol i rybka ląduje na macie. Piękny lampas z dużymi łuskami przez środek o wadze 13,42kg. Szybka sesja i do wody. O 21:30 kolejne branie i tym razem rybka o wadze 8,5kg. W nocy o 1 łowie jeszcze jednego karpia 10kg i kładę się spać.

 

DZIEŃ 3
Trzeciego dnia wstaje podobnie jakoś po 7:00 i wywożę na nowo wszystkie zestawy. Pogoda jeszcze lepsza , jeszcze cieplej, słonko wychodzi i od rana grzeje i zero wiatru, patelnia od rana. Szykuje szamkę i kawkę. Chwile się kręcę i trzeba iść do toalety a jest kawałek . Idąc tam sprawdzam zasięg centralki i jest ok dopóki nie wszedłem do toalety. Z trzech sygnalizatorów centralka widzi dwa, dziwne ale spoko. Zrobiłem co miałem zrobić i wychodzę naciskając znowu na zasięg i wyłapało wszystkie trzy po czym ten jeden którego wcześniej nie łapało jeeeeeedzie.  Myślę czeka Mnie sprint i biegnę jak pojebany, a jest co biec, bo to ponad 200metrow. Dobiegam do kija , podnoszę, zwijam cos żyłki i jest, siedzi. Ryba z prawego kija zdarzyła znaleźć się pod lewym brzegiem, dobrze że łowisko w dalszym ciągu było puste. Holuje i czuje ze jest cos fajnego, walka trwa ok 15 minut i jest już w podbieraku. Tym razem był to koń! Ja pierdole to naprawdę się dzieje…! Już wiem, że jest nowe PB. Rybka do worka i na wagę i znowu się cieszę, kurwa jest! 19,62 nowe PB karpia. Drugi raz ta woda daje mi PB. Jestem mega zadowolony, śmiało mogę wracać bo domu, mam to po co przyjechałem. Pisze do znajomych, do rodzinki jak pięknie siadło, cieszę się jak dziecko i mowie ze już nic nie musze złowić, ze już jest mega. Pisze na Messengerze, wysyłam zdjęcia a tu kolejna roooooola, jedzie drugi kij i pyk, kolejny karp, kolejny ładny karp, na macie ląduje ryba o wadze 14,88kg. Kurwa myślę sobie to jakieś żarty, kolejna fajna ryba! Jest godzina 11:30 a Ja już mam dwie piękne sztuki, mega! O 13:00 wyciągam kolejnego karpia 12,70 kg. Odwiedza mnie znajomy na piwko, siedzimy , gadamy i w międzyczasie z dwóch brań wyciągam jedna rybę o wadze 11kg. Porobiliśmy trochę zdjęć i znajomy pojechał do domu niestety o kilka minut za szybko bo ze środkowej wędki jest branie. Holuje dłuższa chwile, karp nie chciał dać się podebrać, ostatecznie się udało a waga wskazuje 16,42kg. Jest! to już dzisiaj piąta ryba, każda powyżej 10 kilo. Mega! O 19:00 doławiam kolejna rybę, ładny golas 10,5kg, a o 21:30 piękny pełnołuski ląduje na macie, który dał konkretnie popalić podczas holu o wadze 11,85kg. W nocy zaliczyłem jeszcze jedna dyszkę i jedna spinkę przy samym podbieraku, no cóż ryba tez musi mieć jakieś szanse na uwolnienie się, tej akurat się udało. W czwartek rano podczas pakowania jedno branie ale ryba nie zapięła się. O godzinie 12:00 opuściłem łowisko. Była to moja zasiadka życia bo nigdy w tak krótkim czasie nie złowiłem tak wielu wielkich ryb! Na macie położyłem ok.20 wielkich karpi nie obyło się tez bez spinek. Wspaniały czas i wielkie ryby ! Dziękuje za uwagę i pozdrawiam, Łukasz Boryka.

Autor: Łukasz Boryka

Dodaj komentarz